Ks. Ksawery Karol Ziemiecki – Budowniczy kościoła w Małej Wsi
Urodził się 14 marca 1912 roku we wsi Gorczyce w parafii Joniec, jako jedno z trójki dzieci Konstantego Ziemieckiego i Weroniki z Kopczyńskich. Edukację rozpoczął w szkole powszechnej w Jońcu. W 1926 roku dostał się do Niższego Seminarium Duchownego w Płocku, które ukończył w 1931 otrzymując świadectwo dojrzałości. Tego samego roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego. Już wówczas zdradzał szczególne zainteresowani naukami humanistycznymi, książkami oraz podróżami. Święcenia prezbiteratu otrzymał w katedrze płockiej 6 czerwca 1937 roku z rąk błogosławionego arcybiskupa Antoniego Nowowiejskiego. W następnym roku, w oparciu o pracę pt. Kongregacje dekanalne w diecezji płockiej za rządów biskupa Michała Poniatowskiego, uzyskał na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie tytuł magistra teologii.
Po otrzymaniu święceń kapłańskim ksiądz Ziemiecki otrzymał nominację na wikariusza parafii w Wyszkowie. Decyzję tę jednak szybko zmieniono i skierowano neoprezbitera do parafii Pomiechowo gdzie miał pełnić funkcję prefekta szkół powszechnych. Obowiązki te pełnił do wybuchu II Wojny Światowej. Przez pewien czas pełnił również funkcję kapelana 15 Pułku Piechoty stacjonującego w Modlinie. W czasie wojny szkolnictwo nie mogło działać. W związku z tym duchowny otrzymał nominację na wikariusza w Pomiechowie i pełnił tę funkcję do 1944 roku. Wówczas, na skutek działań wojennych, przeprowadził się do Sierpca. Na początku roku 1945 ks. Ziemiecki otrzymał nominację na wikariusza w Rypinie, administratora w parafiach Sadłowo i Strzygi oraz prefekt szkół powszechnych w Rypinie i rektora kościoła szkolnego.
W połowie roku 1945, gdy sytuacja wojenna ustabilizowała się, ksiądz Ksawery został mianowany administratorem parafii Trąbin z obowiązkiem obsługiwania również kaplicy w Ostrowitem. Dwa lata później, decyzją biskupa płockiego Tadeusza Zakrzewskiego, Ziemiecki otrzymał nominację na proboszcza tejże parafii i funkcję tę pełnił nieprzerwanie do 1961 roku. Duchowny okazał się być nie tylko oddanym duszpasterzem, ale również sprawnym administratorem. W czasie jego pracy w parafii odnowiono świątynię i rozbudowano dzwonnicę, zakupiono nowe dzwony. Wyremontowane zostały zabudowania plebańskie. Udało się również spłacić przedwojenne długi parafii.
Początek lat sześćdziesiątych przyniósł wiele zmian w życiu księdza Ziemieckiego. W połowie roku 1960 podjął on ostateczną decyzję i zgłosił biskupowi płockiemu chęć zmiany parafii. Możliwość taka pojawiła się dopiero pod koniec roku, gdy ksiądz kanonik Jan Błaszczak zrezygnował z funkcji proboszcza parafii Orszymowo. Sprawy organizacyjne spowodowały, że ksiądz Ziemiecki dopiero 30 kwietnia 1961 roku odbył swój ingres do orszymowskiej świątyni i objął oficjalnie funkcję proboszcza.
Już od chwili objęcia parafii ksiądz Ziemiecki rozpoczął najpilniejsze prace remontowe. Zabudowania plebańskie był bardzo zaniedbane i wymagały natychmiastowego remontu. Podobnie było ze świątynią. W trakcie swej blisko trzydziestoletniej posługi w parafii Ziemiecki wyremontował wszystkie zabudowania parafialne oraz kościół. Świątynia była wielokrotnie upiększana. Wykonano witraże, zakupiono nowe dzwony oraz organy. Duchowny podejmował również prac budowlanych. Wzniesiono nową kaplicę cmentarną w Orszymowie, a pod koniec lat osiemdziesiątych rozpoczęto budowę kaplicy w Dzierżanowie. Tę ostatnią jednak wykańczał już następca księdza Ziemieckiego w Orszymowie, ksiądz Zygmunt Ignatowski.
Jednym z największych dzieł księdza Kaswerego Ziemieckiego była z całą pewnością budowa kaplicy w Małej Wsi. Ze względu na rozległość i liczbę wiernych orszymowskiej parafii, myśl o wzniesieniu kaplicy była wielokrotnie podejmowana, również przez poprzedniego proboszcza. Wobec jednak niesprzyjającej sytuacji politycznej, nie udało się zrealizować tej inicjatywy. Gdy proboszczem w Orszymowie został ksiądz Ziemiecki ta sprawa często wracała. Długo jednak pozostawała jedynie w sferze rozważań. Zdecydowane kroki podjęto dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. W porozumieniu z biskupem płockim Bogdanem Sikorskim wybrana została lokalizacja i rozpoczęto starania o uzyskanie odpowiednich zezwoleń. W czerwcu 1978 roku Wydział ds. Wyznań w Płocku wydał zgodę na budowę kaplicy. Już wówczas jednak zdawano sobie sprawę z tego, że wobec potrzeb duszpasterskich Małej Wsi i okolic prędzej czy później nowa świątynia stanie się kościołem parafialnym dla nowej parafii. Te plany jednak były jeszcze wówczas kwestią odległej przyszłości.
Przygotowania do rozpoczęcia prac trwały blisko trzy lata. W tym czasie ksiądz Ziemiecki organizował potrzebne materiały i dopełniał wszystkich niezbędnych formalności. Przełomową datą dla parafii Orszymowo i samej Małej Wsi był 16 kwietnia 1980 roku. Tego dnia rozpoczęto prace na placu budowy. Ziemiecki osobiście, kilka razy w ciągu dnia kontrolował stan robót. Wszystkie starania zmierzały do tego, by przygotować wszystko na drugą połową maja. Zgodnie z planem 25 maja została w Małej Wsi odprawiona uroczysta Msza Święta z udziałem księdza Biskupa Bogdana Sikorskiego i wielu zaproszonych księży. Kazanie wygłosił ksiądz infułat Piechna, pochodzący z parafii Orszymowo. W trakcie uroczystości ksiądz biskup dokonał uroczystego poświęcenia placu i kamienia węgielnego pod budowę nowej świątyni. W niedługim czasie po tym wydarzeniu zaczęły się wznosić mury nowej kaplicy. Był to czas niezwykle wytężonej pracy dla księdza Ziemieckiego. Blisko siedemdziesięcioletni duchowny jeździł w poszukiwaniu materiałów budowlanych, z których brakiem nieustannie się borykano. W drugiej połowie roku zasadniczy etap prac zmierzał z wolna ku końcowi. W październiku majster Sobolewski z Kielc wykładał marmur w prezbiterium. Zakładano elektrykę i klejono papę na dachu. Ksiądz Ziemiecki z satysfakcją doglądał robót, wyglądając już przypadającej na 9 listopada 1980 roku uroczystej konsekracji. Umówionego dnia o godzinie 12 rozpoczęły się uroczystości. Wzięło w nich udział wielu księży z Biskupem Bogdanem Sikorskim na czele. W tydzień później w nowej kaplicy pod wezwaniem świętej Jadwigi Królowej odbyła się pierwsza Msza Święta. Zostały tam na stałe wprowadzone msze oraz nabożeństwa dodatkowe, a w salce katechetycznej odbywały się lekcje. Jak się jednak szybko okazało, nie był to koniec prac.
Dwa miesiące po konsekracji nowej kaplicy, na początku roku 1981 ksiądz Ziemiecki został wezwany do Kurii. Poinformowano go wówczas, że świątynię należy rozbudować, gdyż nie odpowiada ona potrzebom wiernych. Wszystko zaczęło się więc od nowa. Z tą tylko różnicą, że teraz należało wyburzyć fronton nowej kaplicy i dostawić nową część, dzięki czemu świątynia miała wydłużyć się do 36 metrów. Do roku 1984 udało się wykonać większość zaplanowanych przez księdza Ziemieckiego robót w świątyni. Pobudowano po jej lewej stronie wieżę – dzwonnicę. Poświęcenia dobudowanej części dokonał Biskup Sikorski 22 maja 1983 roku. Na rok następny ksiądz Ziemiecki zaplanował prace wykończeniowe w świątyni oraz uporządkować teren wokół niej. Nie wszystko jednak udało się doprowadzić do końca bowiem w drugiej połowie roku 1984 zapadła decyzja o podziale parafii Orszymowo. Z dniem 1 stycznia 1985 roku została erygowana parafia Mała Wieś, której patronem został święty Maksymilian Kolbe, a pierwszym proboszczem ks. dr. Albin Łuczkowski. W tym miejscu dzieje parafii Orszymowo i Mała Wieś, choć jedno łączy je źródło, rozdzielają się. Pobudowanie kaplicy – kościoła w Małej Wsi było największym dziełem księdza Ksawerego Ziemieckie, którego owoce zbierane są po dziś dzień.
Ksiądz Ksawery Ziemiecki sprawował funkcję proboszcza parafii Orszymowo do 1988 roku. Wówczas to odszedł na emeryturę i zamieszkał w Płocku. Przez lata, które spędził w Orszymowie dał się poznać jako oddany wiernym duszpasterz, niestrudzony administrator ale również osoba niezwykle towarzyska. Wielu parafian pamięta go również jako człowieka zafascynowanego książkami, które gromadził przez całe życie oraz podróżnika, który często przybliżał wiernym świat w opowieściach, anegdotach czy na kazaniach.
Po przejściu na emeryturę ksiądz Ziemiecki nadal pozostawał aktywny, na miarę swoim możliwości i sił. W 1994 roku ks. Ziemieckiego otrzymał tytuł kanonika honorowego kapituły katedralnej. W dowód uznania za wieloletnią służbę został mu nadany również order św. Zygmunta. W efekcie pogarszającego się stanu zdrowia duchowny był kilkakrotnie hospitalizowany. Zmarł 15 stycznia 2002 roku w szpitalu płockim na Winiarach.
Zgodnie z ostatnią wolą zmarłego został on pochowany w Orszymowie. Ceremonie pogrzebowe odbyły się 18 stycznia. Przewodniczył im osobiście biskup Stanisław Wielgus. Trumna z ciałem księdza Ksawerego Ziemieckiego spoczęła w podziemiach kaplicy cmentarnej, którą sam wybudował.
Z kazań Księdza Kanonika Ksawerego Ziemieckiego na Wielkanoc.
#1
Dwa najuroczyściej obchodzone w roku kościelnym święta – Boże Narodzenie i Wielkanoc. Zielone Święta, choć równe rangą dogmatyczną, obchodzi się mniej uroczyście. Wspólna tym świętom radość, ale inne jest tło i charakter… Boże Narodzenie to święto dzieci – miłość, pogoda, radość i ciepło, choinka, kolędy, szopki i Trzej Królowie – początek roku, początek życia, które jest pełne nadziei, nie ma zawodu ni troski, nic nie wie o cierpieniu i śmierci, nawet się ich nie domyśla… Wielkanoc – to święto dorosłych: cierpienie i śmierć, są to sprawy które przychodzą później, po wielu latach, do pojęcia których dojrzewa się długo i z trudem i właściwie nie dojrzeje nigdy, bo cała nasza natura buntuje się przeciw śmierci. Chcemy żyć wiecznie. I tu nam wychodzi naprzeciw dzisiejsze święto życia – Zmartwychwstanie…
Ale w naszym dzisiejszym rozważaniu wróćmy się do Wielkiego Tygodnia, a nawet Niedzieli Palmowej, kiedy to Chrystus – jak pamiętamy – płakał nad miastem świętym. Miasto dla Żydów jedyne, przedmiot ich dumy i tęsknoty, cel świętych nawet z diaspory (Cyrena-Libia) pielgrzymek – Jeruzalem. Bo oto przygotowuje się w tym mieście największe, jedyne w historii, odrzucenie nawiedzenia Bożego. Jerozolima zbuntowała się przeciw Chrystusowi w osobach swych najwyższych przedstawicieli i ludu. Poprzez bogactwa i wspaniałości miasta i świątyni, jak przez szklane ściany, widzi Jezus ludzi, całą treść ich serc i myśli… tak jak i dzisiaj widzi Jezus poprzez nasze ciało i jego ubranie, jak przez szybę szklaną, całą treść naszych serc – tak czasem beznadziejnie pustą, bezmyślną i głupią – bo tu na płaszczyźnie naszego serca i umysłu przygotuje się przyjęcie lub odrzucenie Boga…
… widzi Jezus Judasza, jak niesie swoją zdradę do pałacu Najwyższego Kapłana, jak idzie krętymi uliczkami, ogląda się niepewnie, niespokojnie, jak i my kryjemy się, gdy sumienie nieczyste knuje zdradę,
… widzi ludzi, w zasadzie dobrych, ale słabych i biednych, których będzie można kupić za pieniądze… Zupełnie jak my dzisiaj, w tym systemie zakłamania i obłudy: ile mi dacie, to nie będę chodził do Kościoła, jaką posadę, to będę wam donosił na sąsiadów i bliźnich?…
… widzi żołnierzy na podwórcu – jeden z nich plecie cierniową koronę, którą ktoś inny wbije Chrystusowi na głowę…
… widzi Piotra, jak grzeje się przy ognisku i trzy raz zapiera się swojego Mistrza… Tak, znam dobrze człowieka z imienia i nazwiska, który wskazuje na krzyż, wiszący jeszcze w szkole i nie zdjęty w porę, zapytał kierownika: „a toto, co to jest?”…
… widzi tysiące innych i nas między nimi, którzy „nie wiedzą co czynią”. Więc Chrystus płacze, ale treść Jego łez jest inna: nie płacze nad sobą i swym losem, jaki mu gotują, płacze nad Zhańbionym Obliczem Ojca w człowieku – bo każdy z nas to dziecko Boże, stworzone na Jego obraz i podobieństwo i każdy z nas nosi ten obraz na sobie. Dusza nasz to przecież rozum (
zdolność myślenia) i wola (zdolność wyboru) – to auriga, woźnica naszego postępowania. „Auriga” – przypomina mi to wspaniałą rzeźbę w muzeum w Delfach, grecki posąg z brązu z V w. pne. przedstawiający kwadrygę ze zwycięzcą i jego woźnicą. Wykopany posąg przedstawia już tylko woźnicę z kawałkiem lejca w rękach, bez koni i bez zwycięzcy, na części rydwanu… Ale ten auriga – woźnica jest wspaniały, jak żywy, patrzy beznamiętnie lecz pewnie przed siebie, wie dokąd jedzie i jaka jest jego droga… takim aurigą jest nasz dusza, rozum, która prowadzi nas śmiało i pewnie, zna drogę…
Ciało nasz, zbudowane z różnych związków chemicznych, istniejących w przyrodzie, jest naprawdę cząstką świata (mały światek – mikrokosmos) ale tym wszystkim rządzi celowo nadaje jedność w działaniu pierwiastek duchowy… Co to jest grzech? To niezgoda między rozumem i wolą, wewnętrzna sprzeczność w duszy… Wspaniale to widział Mickiewicz:
„Człowiecze! Gdybyś wiedział, jak twoja władza!
Kiedy myśl w twojej głowie, jako iskra w chmurze
Zabłyśnie niewidzialna, obłoki zgromadza
I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze;
Gdybyś wiedział, że ledwie jednę myśl rozniecisz,
Już czekają w milczeniu, jak gromu żywioły,
Tak czekają twoje myśli – szatan i anioły;
Czy ty w piekło uderzysz, cz w niebo zaświecisz…” (Dziady, III)
Wszystkie nienawiści i zdrady, podłość i przekupstwa, niewierność i zbrodnie – to brud i kurz na Obliczu Ojca. Zdmuchnąć kurz i zmyć brud z naszego oblicza – to znaczy zwrócić człowiekowi świadomość dziecięctwa Bożego, zwrócić człowieczeństwo…
Dochodzimy wreszcie do końca naszych rozważań: właśnie Zmartwychwstanie przywraca nam świadomość dziecięctwa Bożego, obmywa zeszpecone w ludziach Oblicze Ojca, przypomina nasze przeznaczenie do nieśmiertelności – dziecko jest tej samej natury co ojciec, a Ojciec jet nieśmiertelny – ergo: „Wesoły nam dzień dziś nastał” „Wesołego Alleluja” bo i my zmartwychwstaniemy do nieśmiertelności…
Z kazań Księdza Kanonika Ksawerego Ziemieckiego na Wielkanoc.
#2
Minął W. Tydzień, pamiętamy jeszcze cały ten bolesny nastrój Męki Pańskiej i ostatnie słowa z krzyża: „Eli, Eli, Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”. Nigdy Jezus nie był tak bardzo sam, jak w tej chwili największego cierpienia. Wtedy, gdy miłość do człowieka kazała mu oddać ostatnie krople krwi, wtedy ten człowiek odszedł – do swoich zwykłych zajęć, do handlu, na pole, łowić ryby w jeziorze… Jeszcze parę dni temu otaczały go tłumy, były tysiące, gdy rozmnażał chleb, prosili o zdrowie dla siebie i życie dla bliskich, przychodzili w nocy, podziwiali mądrość z jaką przemawiał, dzieci szły po błogosławieństwo… Teraz go opuścili, bo nie był atrakcyjny, cierpiał…
A ty? Jesteś dziś młody, zdrowy, pogodny i uśmiechnięty, dowcipny, wesoły, ziejesz/siejesz do koła humorem… szukają cię, zapraszają… Ale czy długo tak będzie?
… przyjdzie starość: weź starą fotografię i spójrz w lustro… Ja tu już jestem 23 lata… ujrzysz ty również pierwszy siwy włos na twej skroni, pomarszczysz się i pochylisz, spostrzeżesz że siły cię opuszczają, ręce i nogi się uginają, gdy zauważysz, że inni zajmują twe miejsce… Już cię nie proszą i nie czekają, czujesz się opuszczony i zapomniany – zostaniesz sam ze swoim krzyżem i ostatnimi słowami Jezusa: „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?”. Ale przypomnij sobie, że tam pod krzyżem stała Matka, zapamiętaj Jej imię: Maryja!
… przyjdzie choroba i cierpienie: najbliżsi staną wokół bezradni, lekarz rozłoży ręce, a domownicy znudzeni twą skargą zostawią cię, odejdą do roboty, na pole, podwórko, dzieci do szkoły, a ty zostaniesz sam na swoim krzyżu… Wróć wtedy pamięcią do tej WPiątkowej sceny i stojącej pod krzyżem Matki. Pamiętasz jej imię? Maryja! Odnajdziesz Ją w tłumie przeżytych lat, czy poznasz Jej twarz? To twarz Maryi, to również i twarz twojej zmarłej matki, tak bardzo do tamtej podobna… Ta twoja matka wydeptała drogę do Kościoła, że dziś jeszcze może ślady jej stóp na piasku rozpoznać by można, to ona wyklęczała w kościele w modlitwie za tobą i o ciebie trwały ślad w posadzce, że można by tam jeszcze dziś go dojrzeć, to ona wypatrzyła na wypatrzyła na świętych obrazach w Twoim domu, o ile ona tam jeszcze wiszą, modląc się za ciebie, gorący ślad na płótnie…
… przyjdzie wreszcie śmierć – nie wierzysz? Najbliżsi, największe przyjaźnie, najgłębsze przywiązania i miłości podprowadzą cię do grobu, pomodlą się chwilę i odejdą, zostawiając samego – tak jak w ostatniej stacji Drogi Krzyżowej… Weźmiesz swój ubogi bagażyk życiowy, swój dorobek cały i … staniesz przed Bogiem. Już teraz, dzisiaj, zaproś Maryję na tę ostatnią drogę…
Pan Bóg nie będzie cię pytał, jaki miałeś dom, jakie w nim meble, coś jadł na obiad czy kolację, ale zapyta cię na pewno a) jakim ty byłeś dla swoich bliźnich, czyś potrafił miłować bliźniego, który przecież, nosząc obraz Boga na sobie, zastępował ci Boga na ziemi… i czyś b) potrafił przebaczać tak jak tego nauczał nas sam Pan Jezus w „Ojcze nasz”?
Niedawno, niecały miesiąc temu odprawialiśmy święte misje, może ostatnie w twoim życiu… Czy pamiętasz ich treść i hasło: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”? Przez te otwarte drzwi wejdzie z Chrystusem każdy twój bliźni, biedny i cierpiący, pragnący pomocy…
Oto nasze życzenia świąteczne…
Opracował Marcin Lichota